Wykładziny
To był rok 2005, może początek 2006, w naszej firmie, a konkretnie w dziale obsługi wymieniliśmy wykładziny i biurach. Pan Romek polecił nam jakieś tanie – nie znanego producenta, ale miały być nie złe no i oszczędziliśmy na tym kilka tysięcy złotych. Układanie wykładzin trwało kilkanaście dni -firma praktycznie nie pracowała przez ten czas, szef żeby oszczędzić zatrudnił do tego Romka i kilku chłopaczków z pobliskiego ogólniaka. Ogólny efekt jest taki po trochę ponad roku wykładziny z ciemno niebieskich są albo miejscami szare – naturalny kolor ich włókna, albo całkowicie czarne – plamy, które nie chcą schodzić. Albo ci gorsza w ogóle ich nie ma i widać wylewkę, bo po prostu w dziale obsługi nie wytrzymały kilkuset butów dziennie i się po przecierały na wylot. Wszędzie też gdzie mogą, już dawno nie trzymają się posadzki – montaż był po prostu spartaczony. Firma chciała oszczędzić – a straciła kilkanaście tysięcy wtedy i pewnie dwa razy tyle będzie kosztowała wymiana tego syfu na coś lepszego. Stare trzeba będzie zerwać, usunąć kiepski śmierdzący klej, a na to porządna firma będzie musiała ułożyć jakieś solidne wykładziny dywanowe – na razie myślimy o czymś typu Flotex lub Gamrat.